25 listopada 2012

Siły wyższe - czyli szalony weekend

Nie było mnie tu trochę. Ale wszystko z powodu wyjazdu o tematyce chrześcijańskiej z pewną grupką pozytywnych osób do Zakościela w województwie łódzkim.

A dlaczego szalony przeczytajcie poniżej.

Przed wyjazdem nie było mi dane się wyspać, wyścig w lidze GT by Night, pomoc w przeprowadzce znajomego o drugiej w nocy zaowocowały tym, że na sen miałem półtorej godziny, ale i tak ledwo co zasnąłem z powodu ekscytacji wyjazdem.

Wyruszyliśmy o 7 rano. Z racji, że znałem trasę prowadziłem nasz konwój złożony z dwóch samochodów.
Jak szaleć to szaleć pomyślała koleżanka prowadząca drugi samochód i próbując mnie dogonić, przekroczyła prędkość i otrzyma niedługo pamiątkową fotkę z fotoradaru.

Po drodze zahaczyłem o kilka miejsc, do których mam ogromny sentyment. Nie wpłynęło to jednak na nasz czas ostatecznego dotarcia na miejsce wyznaczonego na godz. 9

Ośrodek zlokalizowany w lesie obok rzeka Pilica świetnie nadawał się do zorganizowania tego spotkania.
Domek dzieliłem z czterema kolegami. Przypadło mi w wyniku losowania spanie na górze łóżka piętrowego, o czym boleśnie przekonałem się w niedzielny poranek.

Pierwsze wykłady na temat chrześcijaństwa rozpoczęły się ok 11 i moje zmęczenie szybko dało znać o sobie w związku z czym wyglądałem nieco komicznie, ale każdy znał powód mojego zmęczenia i podchodził do tego z rozwagą. Przebudzałem się co jakiś czas co wywoływało wywoływało uśmiech na twarzach ludzi siedzących obok. Było to dla mnie bardzo miłe :)

Wykłady trwały do ok godziny 13. Długa przerwa do godziny 16 zaowocowała wypadem do Spały i krótki spacerem po tej malowniczej miejscowości. Nie dziwię się czemu akurat tam mieści się ośrodek olimpijski.
Oraz pomocy dwóm dziewczynom z Białorusi, którym uciekł z Zakościela ostatni autobus do Tomaszowa Mazowieckiego. Zaproponowałem pomoc i je odwiozłem :)

Powrót na wykłady i kolejne problemy z utrzymaniem koncentracji, przegrywam po raz kolejny batalię ze zmęczeniem i znowu jestem pupilem swojej grupy. Po wykładach nastał czas wolny zakończony nocnymi spacerami po terenie ośrodka, śpiewaniu i długich rozmowach.

Niedzielny poranek przywitał mnie bliskim spotkaniem z sufitem oraz zimną wodą w czasie porannego prysznicu. Tym razem na wykładach już nie spałem co wzbudziło szok i niedowierzanie wśród reszty osób.

Wykład nieco się przedłużył i nie wiedziałem czy zdarzę wrócić do Warszawy na finałowy wyścig sezonu. Pośpieszając moich pasażerów, przyjaciółka wprawiła mnie w zakłopotanie kiedy powiedziała mi o swoim śnie i tym, że ma obawy bo coś się stanie.

No i się stało zaledwie kilka kilometrów po wyjeździe przebijam oponę, ale powietrze uchodzi zbyt wolno abym na początku mógł to odczuć. Kiedy zdaję sobie z tego sprawę i zatrzymuję na poboczu, w tym momencie z opony uchodzi całe powietrze a auto momentalnie osiada. Całe szczęście, że nie stało się tak od razu bo było szybko, siły wyższe???
Dzięki pomocy chłopaków z drugiego samochodu szybko wymieniamy przebitą oponę na koło dojazdowe. Po dokładnych oględzinach przebitego koła zauważamy przecięcie od wewnętrznej strony o długości dłoni.
Koleżanka miała rację.

Dochodzę do wniosku, że na kole dojazdowym daleko nie zajedziemy a wyścig coraz bliżej. Na szczęście działka też była blisko a na niej w garażu drugi samochód. Decyzja zapadła i przerzucamy bagaże do drugiego samochodu. I ruszamy do Warszawy. Ale zaraz to w końcu szalony weekend, okazało się, że muszę wrócić po telefon, który został w poprzednim samochodzie. Biorę telefon i ruszamy dalej.

Trasa i wjazd do Warszawy na całe szczęście poszedł po mojej myśli. Do czasu kiedy kierowca dostawczego samochodu nie zagapił się i za późno rozpoczął hamowanie. Staranował z impetem dwa samochody stojące za mną, na szczęście lub nie dwóch innych samochodów za mną siła uderzenia była zbyt mała aby mnie dosięgnąć, ale było blisko zabrakło z 10-15 centymetrów. Siły wyższe kto wie.

Na wyścig udaję mi się dotrzeć chwilę po jego starcie co bardzo mnie ucieszyło. Relacja z niego jutro.

A teraz czas na zasłużony odpoczynek w końcu to był szalony weekend

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz