Przyznam się bez bicia, że nawet nie wiedziałem o takiej inicjatywie, do dzisiaj. Dzisiaj przypada światowy dzień ofiar wypadków drogowych.
Wracając z działki krajową siódemką w stronę Warszawy na wysokości miejscowości Pamiątka, dostrzegam rozbity samochód w rowie. Spod maski unosi się charakterystyczna para jak po rozbiciu chłodnicy. Nie zwlekając zatrzymuję się w bezpiecznym miejscu, włączam awaryjne i biegnę sprawdzić co się stało. Dobiegając do miejsca ma miejscu kierowcy zastaję policjanta. Jestem totalnie zbity z tropu.
Wracając z działki krajową siódemką w stronę Warszawy na wysokości miejscowości Pamiątka, dostrzegam rozbity samochód w rowie. Spod maski unosi się charakterystyczna para jak po rozbiciu chłodnicy. Nie zwlekając zatrzymuję się w bezpiecznym miejscu, włączam awaryjne i biegnę sprawdzić co się stało. Dobiegając do miejsca ma miejscu kierowcy zastaję policjanta. Jestem totalnie zbity z tropu.
Po krótkiej rozmowie dowiaduję się, że jest to inscenizacja mająca na celu dotarcie do świadomości kierowców i sprawdzenie jak się zachowują w takich sytuacjach. Niestety nie wygląda to dobrze, w ciągu godziny byłem zaledwie 3 kierowcom, który się zatrzymał i sprawdził czy nic nikomu się nie stało. Pokazuję to niestety mentalność kierowców, unikamy odpowiedzialności, przejeżdżamy obok jakby nic się nie stało. Jakby nas to nie dotyczyło, a za chwilę sami może znajdziemy się w podobnej sytuacji, a wtedy każda minuta jest na wagę życia lub śmierci.
Wiadomo nasze drogi do najbezpieczniejszych nie należą. W niechlubnej statystyce ofiar wyprzedziliśmy nawet Rumunie.
Jak mawia mój ulubiony dziennikarz Jeremy Clarkson: "Prędkość jeszcze nikogo nie zabiła, nagłe jej wytracenie już tak". To prawda sam święty nie jestem, lubię niekiedy przycisnąć. Ale na odbyt Zeusa w warunkach, które temu sprzyjają, jak widzę mistrzów prostej wyprzedzających gdzie się da, najczęściej na skrzyżowaniach, pasach i pod górkę. To aż żałuję, że nie jeżdżę czołgiem bo nawet bym hamulca nie wcisnął ani nie odbił w celu uniknięcia zderzenia z nimi.
Oczywiście tylko żartowałem, nie poradził bym sobie potem z poczuciem winy. Sam byłem kiedyś na spotkaniu z młodym człowiekiem, który spowodował wypadek w którym zginęły dwie osoby. I chyba zrozumiałem jak wielką jest to dla niego teraz traumą.
Jak mawia mój ulubiony dziennikarz Jeremy Clarkson: "Prędkość jeszcze nikogo nie zabiła, nagłe jej wytracenie już tak". To prawda sam święty nie jestem, lubię niekiedy przycisnąć. Ale na odbyt Zeusa w warunkach, które temu sprzyjają, jak widzę mistrzów prostej wyprzedzających gdzie się da, najczęściej na skrzyżowaniach, pasach i pod górkę. To aż żałuję, że nie jeżdżę czołgiem bo nawet bym hamulca nie wcisnął ani nie odbił w celu uniknięcia zderzenia z nimi.
Oczywiście tylko żartowałem, nie poradził bym sobie potem z poczuciem winy. Sam byłem kiedyś na spotkaniu z młodym człowiekiem, który spowodował wypadek w którym zginęły dwie osoby. I chyba zrozumiałem jak wielką jest to dla niego teraz traumą.
Politycy i policja, ciągle chcą surowiej karać kierowców, zmniejszać prędkości dopuszczalne. Lecz nie tędy droga, zmian wymaga system szkolenia kierowców, wcale nie chodzi mi o trudniejsze pytania, czy większą ilość wykładów. Należy przede wszystkim przyszłemu kierowcy uzmysłowić, jak wielką bierze na siebie odpowiedzialność wsiadając do samochodu to od niego zależy czyjeś życie i jak powinien się zachować kiedy jest świadkiem takiego zdarzenia. I jestem również za zwiększeniem liczby godzin jazd w różnych warunkach, aby tego młodego człowieka przygotować prawie na wszystko od deszczu , mgły, nagłej zmiany przyczepności, opanowania samochodu na śliskiej nawierzchni itp.
Odblaski dla pieszych poza terenem zabudowanym w nocy powinny być obowiązkowe, bo obecnie pieszy myśli, że jeśli on widzi moje światła to ja muszę też widzieć jego. W rzeczywistości wyrasta mi przed maską jak spod ziemi. Dzięki odblaskom miałbym gratisowe 2-3 sekundy.
Na zakończenie dopóki nie weźmiemy sprawy w swoje ręce i nie przekonamy twardogłowych do zmian przepisów, sami musimy zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Życzę wam tyle samo powrotów co wyjazdów. Czasami warto dojechać 5 min później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz